piątek, 11 listopada 2016

Czy 11 Listopada był ważnym świętem w II RP?

Józef Piłsudski pytany o to: "Czy 11 Listopada był dla niego najważniejszym dniem w życiu?" odpowiedział, że był to miły dzień, ale ważniejsze były inne. Nigdy jednak nie ujawnił o jakie wydarzenia chodziło. Wiadomo, że co roku spotykał się ze swoimi żołnierzami I i III  Brygady, i wiadomo, że wspominano wtedy bitwę  pod Kostiuchnówką:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Kostiuchn%C3%B3wk%C4%85
oraz "Kryzys przysięgowy"
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kryzys_przysi%C4%99gowy
Być może z tych powodów, oraz niewyjaśnionych do końca przyczyn poprzedzających zwolnienie Piłsudskiego z Magdeburga, 11 Listopada przez cały okres życia Piłsudskiego był tylko rocznicą jednego z wielu wydarzeń.


Po raz pierwszy rocznicę 11 Listopada zaczęto obchodzić w Polsce od 1937 r. po uchwaleniu tego dnia świętem państwowym:
http://www.stefczyk.info/publicystyka/historia/11-listopada-od-1937-r-swietem-panstwowym,5862536403
Jak obchodzono to święto wcześniej można poczytać np. tutaj:
http://www.rmf24.pl/kultura/news-jak-kiedys-swietowano-11-listopada-czuc-bylo-nastroj-euforii,nId,1055184
A jak uroczystości te odbywały się w rodzinach bohaterów mojego poprzedniego postu? Niestety wyglądało to bardzo podobnie do tego co obserwujemy dzisiaj.







Jest rok 1970. Dom w głębi na zdjęciu obok (na pierwszym planie moje popisy skakania na jednej ręce) to rozbudowywany czterorodzinny drewniany dworek z połowy XIX w. W latach międzywojennych na piętrze mieszkał dziadek Bronek, parter zajmowali moi stryjowie Władysław i od 1933 r. Julian. W kordegardzie do której prowadziła druga wybrukowana ścieżka z lewej strony mieszkał kolejny stryj Józef. W zasadzie wszyscy, pomimo znacznych różnic w kwestii pochodzenia, przynależności politycznej i posiadania, byli socjalistami. Na pochód 1 Maja zawsze chodził dziadek Bronek, a 11 Listopada stryj Julian w galowym mundurze uczestniczył w skromnych paradach wojskowych. Obaj panowie tolerowali się nawzajem, ale te dwa święta były zawsze źródłem niepokojów rodzinnych.  










Po wydarzeniach, które opisałem w poprzednim poście sytuacja rodzinna skomplikowała się jeszcze bardziej. Wprawdzie dziadek Bronek uniknął "resocjalizacji" w Berezie Kartuskiej, ale akcja jaką przeprowadził stryj Julian musiała być utrzymywana w najgłębszej tajemnicy. Ten stan wrogości, zainicjowany fałszywym oskarżeniem stryja Juliana o donos, trwał aż do końca 1956 r., gdy polityczne zmiany umożliwiły skłóconym rodzinom pogodzenie się. W 1959 r. do komunii przystępuje moja siostra, to okazja do pogodzenia się. Na zdjęciu poniżej czwarty z lewej to legionista stryj Julian, pierwszy z prawej komunista dziadek Bronek.
To nie jest tylko pozowanie do zdjęcia. Panowie już wiedzą o sobie wszystko i chętnie o tym rozmawiają. I w zasadzie nikt by nie pomyślał, że jeszcze kilka lat temu strzelali do siebie z broni służbowej. Nadal jednak 1 Maja w pochodzie maszeruje dziadek Bronek, a 11 Listopada wszyscy wspólnie słuchają pieśni legionowych, i nadal w rodzinie przy wspólnym stole wigilijnym zasiadają; księża, PZPR-owcy, SB-ek, legionista, i bezpartyjni. Dziwne są losy narodu polskiego.
.

28 komentarzy:

  1. dzisiaj nie można nie być na Twoim blogu ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Klik dobry:)
    Zapytałam wczoraj osobę, uważającą się za wielką patriotkę z patriotów tych, co to jedynie tylko oni patriotyczni, co było dokładnie 11 listopada 98 lat temu i nie potrafiła odpowiedzieć. Muszę ją tutaj przysłać.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co dziwić. Nam też w szkołach wbijano do głów, że Piłsudski w 1918 r. nie był ani prezydentem, ani premierem, a wolność wywalczyli polscy patrioci rozbrajając Niemców na ulicach. Teraz wiemy, że wolną Polskę dał nam "Jarosław Polskęzbaw" ☺☺☺

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc... nie wierzę Ci.

      Usuń
    3. Mnie też nie chce się wierzyć, ale mam jeszcze książkę do Historii Polski z 1962 r. ... ma 276 stron, i tylko w jednym zdaniu jest mowa o jakimś Piłsudskim, który ... utworzył Legiony Polskie.

      Usuń
  3. Bet,obecna! To pocieszające jest, że świętowanie "w podgrupach" nie jest wynalazkiem dzisiejszych polityków. Może nawet dawniejsze podziały były głębsze lecz mniej nagłośnione? Przez ten brak nagłośnienia wydają się bardziej kulturalne, spokojniejsze. A ostatnie zdanie Twojego tekstu maluje piękny przykład wzajemnej tolerancji.
    Patriotycznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można usiąść. ☺
      Podziały były, ale omijały rodziny, może dlatego, że kobiety nie uczestniczyły tak aktywnie w polityce. No i komunizm dynamicznie ogarniał cały świat.
      To, że w rodzinie zapanował spokój było wynikiem działań tej niepozornej 88-letniej pani z laseczką i w gustownej czapeczce.
      http://anzai.blog.onet.pl/files/2013/12/689.jpg
      Seniorka rodu miała autorytet i argumenty nie do odparcia. Pisałem o tym wcześniej.

      Usuń
    2. Seniorzy górą! Hurra... To ważna misja dla nas także bo teraz nam przyszło tę rolę pełnić:))

      Usuń
    3. No tak, ale seniorka miała czym dzielić i rządzić. No i była przy tym lubiana i szanowana.

      Usuń
    4. A co nam przeszkadza aby być lubianym i szanowanym? Starajmy się, pomimo braku majątku niekiedy :))

      Usuń
    5. A jak być lubianymi i szanowanymi, gdy "za chlebem" trzeba uciekać z Polski? O majątkach już nie wspomnę ... ;)

      Usuń
    6. No jak to? Ciocie z Ameryki były uwielbiane:)))

      Usuń
    7. Niestety seniorka rodu (na linkowanym wyżej zdjęciu z moimi rodzicami) majątki miała głównie na wschodzie (Wilno, Lwów).

      Usuń
  4. Bogate dzieje rodzinne, w zasadzie wiele rodzin ma równie bogatą przeszłość, tylko mało o nie wiedzą.
    W dużej mierze to wina dzejów. Mój dziadek do końca życia nie powiedział mi wielu rzeczy w obawie że się wyglądam, zresztą ja też się mu nie chwaliłem, że działam w FMW. Trudno mu się dziwić, sporo przeszedł, a UBeckie więzienia zabrały mu co najmniej 10 lat życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda nie wszyscy mają okazję i chęć zwierzania się ze swojej przeszłości. U nas plusem było to, że mieszkaliśmy blisko siebie w kilku domach rodzinnych. Wieczorami, gdy nie było TV, zbieraliśmy się u dziadków, i tak się zaczęła toczyć opowieść.
      Stryj też długo o sobie nic nie mówił, praktycznie dopiero po 1970 r. nieco się otworzył. UB nie zdążyło się nim zainteresować.

      Usuń
  5. Zebrało mnie na wspominki, a przecież miało być na temat.
    11 listopada, jest jednym z tych sztucznych świąt, o których ich bohaterowie dowiadują się tuż przed śmiercią, albo i wcale.
    W IIIRP zresztą oficjalnie "przypomniano" sobie o nim dopiero wówczas gdy środowiska patriotyczne obchodziły go po raz kolejny, wcześniej zresztą urządzano na nich nagonkę wysuwając ich od faszystów (bo jakiemuś najduchowi z pewnej Gazety tak się skojarzyło) i chuliganów (potem wyszło że były prowokacje lewicowych bandytów z Antify i policjantów po cywilnemu).
    Dlatego spędy "kotylionowców" pd wodzą Bredzisława zawsze spotykały się że szczerą pogardą, zwłaszcza że policja nadal szykanowała "marszowców" np, poprzez wielokrotne kontrolę autokarów, przeprowadzone tak by spóźnili się na początek marszu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to mnie zdziwiło to, że decyzja padła na 11 Listopada, bo przecież kler ostro atakował 15 Sierpnia (i to, a raczej kilka dni później, by był bardziej odpowiedni termin). A Bredzisław i tą sprawę zrąbał.

      Usuń
  6. Jak zawsze opowieść frapująca,a zdjęcia przypominają własną młodość(w roku 1959 miałam 4 lata). Pozdrawiam nie tylko z okazji 11 listopada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wtedy wyglądaliśmy, my, nasi rodzice i otoczenie.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. No to i ja wpisuję się na listę obecności :)
    Dobrze, że dziadkowie nie pomarli w gniewie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odhaczyłem obecność. ;)
      To był jedyny przypadek, gdy wyjaśniono tak ważny spór grożący śmiercią każdej ze stron. Pozostali jednak "pomarli w gniewie".

      Usuń
  8. Świetny z Ciebie był młodzieniec ,taki wysportowany::))oj..oj...☺☺
    Historię wciskano nam tak zakłamaną ,że do dzisiaj niektórzy wierzą ,że tak było...Teraz wychodzą wszystkie zakłamania na wierzch,ogólnie historia jest bardzo zagmatwana .Gdyby nie daty ,to nikt by nie pamiętał co się wydarzyło .Gdyby nie miejsca i nazwiska ,nikt by nie wiedział, gdzie zginął.A ilu takich zginęło?...gdzieś w polu.Każdy w imię ojczyzny ,chciał coś zrobić od siebie.I byli tacy ,co chcieli ja sprzedać...Przy wspólnym stole, ciężko było dojść do zgody ,jeżeli każdy walczył w innej sprawie..Ja nie pamiętam takich czasów ,jestem 57 rocznik..::)))) wpajano mi historię ,taką ,że uwierzyłam w to co piszą .Przyszedł czas ,kiedy sama mogłam decydować i myśleć ,jak naprawdę było z tą naszą Polską i nie tylko Polską.Pozdrawiam serdecznie ::)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdjęcie zamieściłem tylko dlatego, że jest jedynym na którym w głębi widać dwie wykamienowane dróżki, które były główną osią sporu czterech rodzin. Ten temat jeszcze się pojawi we wspomnieniach, i do tego zdjęcia będę chciał się odwołać.
      Tamtych czasów też nie pamiętam, jestem starszy o 6 lat, ale wychowywanie się w tak licznej rodzinie, gdy nie działała jeszcze telewizja, zawsze skłaniało starszych do wspomnień. Wtedy słuchałem tylko tych bardziej atrakcyjnych dla malucha opowieści, teraz do tych ważniejszych dochodzę poprzez analizę dokumentów.
      Pozdrawiam :) ☺☺

      Usuń