środa, 28 sierpnia 2013

Inni legioniści

Proces "przyszywania numerów" zakończył etap wstępnej rejestracji i selekcji internowanych legionistów. Zakończyła się także procedura podziału Polaków na tych którzy odmówili złożenia przysięgi wobec zaborców, i tych wręcz współpracujących z obcymi mocarstwami. Podobne podziały wystąpiły także w mojej rodzinie. Inną drogę służby dla Polski wybrał przyszły wuj Henryk (zdjęcie 591 a1 - zmieniona twarz)






mąż jednej z moich ciotek (siostra babci, tutaj na zdjęciu pierwsza z lewej na górze).


Do Legionów wuj Henryk wstąpił już w stopniu majora, złożył przysięgę na wierność cesarzowi Austro-Węgier, ale w wojsku służył niedługo, bo jako wcześniejszy funkcjonariusz państwowy został zwolniony do rezerwy. Prawdopodobnie zlecono mu jakąś tajną misję, bo nawet po zakończeniu wojny nie wszyscy wiedzieli, gdzie przebywał i co robił.


To było powodem zerwania związku z moją ciotką, której rodzina - pod pozorem wykluczenia - zabroniła dalszych kontaktów ze swoim narzeczonym. Narzeczeni jednak potajemnie pobrali się, niestety wuj Henryk, który po wojnie służył już w wojsku polskim, zginął podczas walk w słynnej Bitwie Warszawskiej.


Jeszcze bardziej ryzykowną drogę wybrał dalszy stryj Jan, któremu przez jakiś czas udało się przedrzeć z oddziałami Hallera, ale potem wrócił na Litwę, gdzie został aresztowany. Po zawieszeniu działań wojennych i podpisaniu traktatu pokojowego został zwolniony z aresztu, stracił jednak majątek. Po powrocie do Polski ożeni się z jedną z najpiękniejszych kobiet jakie pojawiły się w naszej rodzinie (zdjęcie "590 a" - zmienione twarze).



Wracamy teraz do stryja Juliana. Na zdjęciu "594 a1"



stryj siedzi z prawej strony. W obozie następuje przydział do określonych prac. Stryj już został rozszyfrowany, i jako inżynier otrzymał funkcję głównego operatora miejscowej elektrowni - zdjęcie "596 a1"



Inni zaczęli organizować kuchnię polową - zdjęcie "595 a1"



Zapowiadało się długie i ciężkie życie obozowe. Jednak po kilku miesiącach stryja odnalazła ... jedna z siostrzenic mojej słynnej "pra, pra"  (na zdjęciu pierwsza z lewej na górze), która w czasie rozpoczęcia I Wojny Światowej studiowała w Paryżu. Po krótkiej wymianie listów, Weronika (twarz i imię zmienione) tutaj na zdjęciu "592 a1"



porzuciła studia i przyjechała do Polski. Z tego okresu zachowało się kilka listów, dość intymnych, które osadzony stryj Julian otrzymał od czekającej na niego Weroniki, jednak na publikację rodzina także nie wyraziła zgody. Oczywiście formalny związek stryja Juliana ze swoją uroczą kuzynką Weroniką był prawie niemożliwy, jednak ich kontakty miały jeszcze w przyszłości wycisnąć trwałe piętno na morale rodziny.


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Legiony internowane

W poprzednim poście pojawiło się kilka wątków, które warto uzupełnić. Zgodnie z obietnicą w archiwach odnalazłem jeszcze kilka zdjęć płk. Olszamowskiego, a na odwrocie jednego z nich "584 a" znalazłem taką notatkę:



Jednak notatka nie wyjaśnia przyczyny śmierci dobrze wyglądającego przecież rotmistrza. Z późniejszych zapisków można się domyślać o co chodziło, ale na publikację tych danych powinienem uzyskać zgodę najbliższej rodziny. Więc na razie temat zawieszam.


Także zgodnie z wcześniejszymi obietnicami chciałbym wyjaśnić dlaczego stryj postanowił zacząć swoją karierę w Legionach prawie od zera, czyli bez stopnia (w carskiej Rosji był majorem), i nawet bez munduru. Ta decyzja wynikała z rodzinnej przysięgi nie mieszania się do spraw politycznych i wojskowych. Najbliżsi krewni stryja zginęli bowiem w wyniku represji po powstaniu z 1863 r., a ich majątki zostały spalone razem z broniącymi się.


Na punkt zborny stryj został dowieziony przez brata Władysława. To tym rodzinnym samochodem (zdjęcie "526 a") -



który zachował się jeszcze przez kilkanaście lat po wojnie, i odegrał ważną rolę w losach rodziny - stryj wyruszył na spotkanie z Legionami. Zdjęcie jest już robione w latach późniejszych, na masce samochodu siedzi moja stryjenka, osoba znana już Czytelnikom ze zdjęcia "524 b" (pierwsza z prawej).
Po tych niezbędnych wyjaśnieniach wracamy do Legionistów.


I Wojna Światowa wybuchła oficjalnie 28 lipca 1914 r., jednak do 3 sierpnia we wszystkich zaborach panuje ogólny zamęt. Trwające pobory do wojsk zaborczych konkurują z samodzielnie tworzącymi się oddziałami polskimi, a te w kolejnej fazie próbują przedrzeć się w okolice Krakowa, na miejsca zgrupowań. Korzystają z tego także zaborcy, pod przybraniem polskich rekruterów zaciągają poborowych do wrogich armii, albo wprost obiecują m.in. służbę pod polskimi sztandarami.


W rezultacie wyłania się kilka grup o zasadniczo różniącym się statusie prawnym, i zupełnie odmiennych interesach gospodarczych i politycznych. Część osób zostaje wcielona do armii niemieckiej (m.in. Polnische Wehrmacht), najliczniejsza grupa to jeszcze żołnierze pozostający pod dowództwem austro-węgierskim, i t.zw. "I Kadrowa" do której potem dołącza 2 i 3 brygada. Liczebność Legionów wzrasta do kilkunastu tysięcy. To będzie miało znaczenie już w niecałe dwa lata później, gdy Legiony zostaną rozformowane.


Wracamy teraz do punktu, który zatrzymał także Józefa Piłsudskiego, czyli nad Styr. Jest późna jesień 1915 r. Trudno odmówić racji tym, którzy w niepowodzeniach Piłsudskiego widzą także narastającą w kraju niechęć do samozwańczego pułkownika, który w kraju zerwał z opozycyjną PPS, w Galicji nie zawsze poddaje się rozkazom cesarza Austro-Węgier, i nawiązuje konszachty z przedstawicielami cesarza Wilhelma II. Podporządkowanie Legionów w lutym 196 r. austriackiemu generałowi, i odsunięcie w ten sposób Piłsudskiego ob bezpośredniej władzy, zabija ducha żołnierzy.


20 września 1916 r. Legiony Polskie zostają przeformowane w Polski Korpus Posiłkowy, a 10 kwietnia ponownie w Polskie Siły Zbrojne (gł. Polnische Wehrmacht). Od tego momentu sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Legioniści walczą praktycznie na wszystkich frontach, obywatele austriaccy odmawiający złożenia przysięgi walczą na froncie włoskim, ci co złożyli przysięgę formują na powrót Polski Korpus Posiłkowy i walczą na froncie rosyjskim. Niektórzy, będzie o nich w dalszej części, wspomagają powstańców śląskich.


Grupa buntowników pod wodzą: ks. Panasia, płk. Zagórskiego, i mjr Góreckiego zostaje aresztowana przy próbie przebicia na stronę rosyjską. To w tych okolicznościach powstaje legenda o rotmistrzu Olszamowskim, tutaj na zdjęciu w towarzystwie ks. Panasia i mjr Góreckiego. I jeszcze tutaj, na "naradzie" z ks. Panasiem zdjęcie "586 a".



Jak wynika z zapisków stryja ciężko ranny płk. Olszamowski zmarł kilka lat później w Żytomierzu 23 marca 1920 r. Także tutaj rodzi się jego druga legenda i legenda żołnierzy, którzy 16 lutego 1918 r. po dowództwem J. Hallera przebijają się przez linię frontu pod Rarańczą.


Pozostali legioniści zostają osadzeni w Szczypiornie. Jeszcze są wszyscy razem, dowódcy z żołnierzami. Jeszcze nie obowiązują ich rygory więzienne. Ale w pobliże Szczypiorna już nadciągają oddziały niemieckie i austro-węgierskie. Listopad 1917 r. Prawie cztery tysiące legionistów zostaje zgrupowanych na placu. Przygotowania jak do mszy polowej mają uśpić czujność legionistów, zdjęcie "588 a".



Ale tym razem jest inaczej. Nieopodal obozu widać kilkanaście starannie rozmieszczonych stanowisk CKM. To ma wytworzyć odpowiednią atmosferę zastraszenia. Pada rozkaz: Do przysięgi! (zdjęcie "589 a").



Odpowiedzią jest totalna cisza przerywana gdzieniegdzie gniewnymi pomrukami. Odczytany zostaje rozkaz o internowaniu i ogólne zasady obowiązujące osadzonych. Internowanym przydziela się numery wystemplowane na kawałkach białego materiału. Jeszcze przez parę godzin będzie trwało ich przyszywanie, zdjęcie "587 a".



Tak przechodzi kolejny chrzest Pierwsza Kadrowa. O tym co z tego wyniknie już w kolejnych postach.

sobota, 17 sierpnia 2013

Legiony Polskie na start!

16 sierpnia 1914 r., a więc w niecałe dwa tygodnie po wybuchu I Wojny Światowej Naczelny Komitet Narodowy powołał oficjalnie Legiony Polskie jako pierwszą polską formację zbrojną działającą na terenie zaboru austriackiego podległą rozkazom Landwehry. Niezwykle pasjonujący jest przebieg wydarzeń, które spowodowały decyzję NKN, ale dla potrzeb założonego tematu zostanie on ograniczony do niezbędnego minimum.


Otóż w 1906 r. rozpada się Polska Partia Socjalistyczna, przywództwo powstałej Frakcji Rewolucyjnej obejmuje Józef Płsudski. W dwa lata później Kazimierz Sosnkowski z polecenia Piłsudskiego tworząc nielegalny Związek Walki Czynnej, daje zaczątek do zakładania kolejnych związków zbrojnych. Po dwóch latach, czyli w 1910 r. w Galicji powstaje krakowskie Towarzystwo "Strzelec", a we Lwowie Polskie Drużyny Strzeleckie. Formacje te w założeniach miały wywołać powstanie przeciwko Rosji.


Wybuch wojny przyspiesza rozwój sytuacji, Piłsudski wydaje rozkaz mobilizacji członków związków strzeleckich, i w ten sposób "I kadrowa" (znajdą się w niej m.in. przyszli premierzy E. Rydz-Śmigły, i W. Sikorski, przyszły marszałek PRL Żymierski, a także mój stryj Julian artylerzysta) wyrusza z Krakowa. Już 6 sierpnia legioniści wkraczają do Królestwa Kongresowego w Polsce zajmując Miechów i Kielce. Prawdopodobnie z tego okresu pochodzą zdjęcia 581a i 582 b.



Niestety społeczeństwo polskie z nieufnością odnosi się do przedstawicieli cywilnej władzy reprezentującej Piłsudskiego.


W wyniku porozumienia NKN i rządu Austro-Węgierskiego 16 sierpnia, czyli równo 99 lat temu, powstaje w Krakowie



Legion Zachodni z Piłsudskim na czele, i we Lwowie Legion Wschodni, gdzie jednak na skutek walk politycznych, jakie wszczynają konserwatyści, nie udaje się wyłonić dowództwa, a legion po krótkim czasie rozpada się.


Droga wojenna legionistów Piłsudskiego zgrupowanych w 1 pułku była długa i krwawa, od walk toczonych na linii Nowy Korczyn - Opatowiec, pod Dęblinem, Krzywopłotami, Limanową, Nowym Sączem, i Tarnowem. Także w 2, i 3 pułku krwi nie żałowano. O niektórych bataliach, jak i o dośćszybkiej karierze wojskowej mojego stryja, napiszę nieco później, ponieważ odbiegają w tej chwili od głównego wątku.


Na przełomie 1914/1915 r. zdekompletowaną I Brygadę wycofano "na odpoczynek" do Kołomyi. Zdjęcie "577 a" prawdopodobnie pochodzi z tego okresu (Na zdjęciu - z prawej - rotmistrz Janusz Olszamowski).



Od marca 1915 r. I Brygada, po uzupełnieniu poważnych strat w ludziach, podejmuje walki na linii Sandomierz, Konarów, Annopol, Wołyń, Stochód, i wreszcie Styr. To tutaj J. Piłsudski napotyka pierwszą poważną kleskę, może jeszcze nie militarną, ale osobistą, i moralną. "Dziadek" - tak nazywany przez legionistów - na zdjęciu "576 a".


 
W lutym 1916 r. austriacki gen. polskiego pochodzenia St. Puchalski zostaje mianowany dowódcą Legionów. Jednak pomimo zaciętych ataków Styru nie przekroczono, i wojska polskie musiały się wycofać. Piłsudski, popierany m.in. przez Sosnkowskiego, E. Rydza-Śmigłego, Żegotę-Januszajtisa - m.in. w proteście przeciwko podporządkowaniu legionów polskich dowództwu austriackiemu - składa dymisję przyjętą przez Austriackie Naczelne Dowództwo. Dowódcą Legionów zostaje płk. S. Szeptycki.


5 listopada 1916 r. cesarze Wilhelm II i Franciszek Józef I ustanawiają Państwo Polskie z Tymczasową Radą Stanu w Warszawie. W odpowiedzi Piłsudski zwraca się z apelem do legionistów o nieskładanie przysięgi. Następuje t.zw. "kryzys przysięgowy" w wyniku którego ok. 3.500 legionistów zostaje internowanych w obozach w Szczypiornie, Łomży i Beniaminowie. Legenda o legionistach jednak nie kończy się, a dopiero zaczyna.  

   
Dość często zdarza mi się, że publikując sensacyjne materiały historyczne adwersarze, nie znajdując innych argumentów, podważają autentyczność dokumentów i np. żądają pokazania oryginalnych zdjęć. W przypadku tych materiałów rodzinnych mogę pokazać nieraz nie jedno a dwa, lub nawet trzy takie same zdjęcia. Znane już Czytelnikom zdjęcie stryja Juliana "583 a"



zostało powtórzone w zakładzie fotograficznym, gdzie je wykonano. Skąd zatem dwie kolejne kopie, wykonane prawie 100 lat temu?


Wytłumaczenie jest dość proste, ale i budzące reminiscencje. Stryj, tak jak i inni, często ważniejsze zdjęcia zlecał do powtórzenia i wysyłał je do dalszej rodziny. Zdjęcie z lewej zachowało się u jego przyszłej żony, to z prawej otrzymał brat Władysław, oryginalne (najlepszej jakości) zatrzymał dla siebie. Wszystkie zdjęcia się zachowały, i chociaż ludzie odeszli, pamięć pozostała.



Notatka uzupełniająca - 16.04.2017 r. 

W związku z komentarzami j.n. dotyczącymi panów Wojciecha i Janusza Olszamowskich poniżej zamieszczam skan odwrotu zdjęcia "577 a" na którym istnieje odręczny zapis stryja.




środa, 14 sierpnia 2013

Rocznica Cudu nad Wisłą






Zgodnie z chronologią wydarzeń jakie zamierzałem opisywać na tym blogu t.zw. "Bitwa Warszawska" miała pojawić się dopiero po przedstawieniu wszystkich okoliczności związanych z wojskową (i nie tylko) karierą mojego stryja Juliana, i na pewno pojawi się. Trudno jednak w cieniu zbliżających się uroczystości pominąć ten najważniejszy fakt historyczny. Najważniejszy nie tylko dla Polski, ale i dla Europy, a jak niektórzy twierdzą, dla całego świata.  


Teoretycznie przyjmuje się, że główne rozstrzygnięcia w tej Bitwie zapadły w okolicach połowy sierpnia 1920 r. Jak zwykle jednak prawda bywa zróżnicowana, czasem leży pośrodku, a czasem jej nie ma. O szczególach pisałem na stronie:

http://anzai.blog.onet.pl/2010/08/13/pilsudski-wielkim-wodzem-byl/


Do podobnych wniosków powoli dochodzą także sprzeczający się historycy i głównie politycy. Na blogach pojawia się opinia, że "to nie był cud, tylko kawał dobrej żołnierskiej roboty". Prawdopodobnie wszyscy mają poniekąd rację, z tej prostej przyczyny, że ich, często skrajne wnioski wykluczając się dowodzą obecności wszelkich sił nadprzyrodzonych. Jak było, tak było. Zbliżająca się rocznica wielkiego zwycięstwa jest - poza Bitwą pod Grunwaldem - jedynym faktem historycznym z którego powinniśmy być dumni.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Historia jednego nagłówka

Uruchamiając ten blog spodziewałem się, że będą pewne trudności związane z oceną materiałów jakie zamierzałem opublikować. Historia Legionów Polskich nie jest bowiem prosta i jasna od samego początku. Tak jak różna sytuacja polityczna była w różnych zaborach, tak i sposoby powstawania pierwszych oddziałów paramilitarnych zasadniczo różniły się między sobą. Na dwóch skrajnych biegunach formowały się zbrojne grupy o radykalnie skrajnych poglądach politycznych, ekonomicznych i społeczno gospodarczych.


Z materiałów, głównie zdjęć i dokumentów (czasami listów) wynikały pewne powiązania zarówno z dochodzącą do władzy niemiecką partią NSDAP, jak i F. Dzierżyńskim. Niezłą zagadką było również ewoluowanie poglądów samego Piłsudskiego od PPS-owca do prawie ... no właśnie kogo? Jednak w momencie najbardziej niespodziewanym okazało się, że rodzina, a także dalsi powinowaci pojawiający się na zdjęciach i dokumentach nie wyrażają zgody na publikację w tej formie.


Do czasu uregulowania formalności postanowiliśmy z alEllą zająć się "Orłem ze Szczypiorna", którego oryginalne zdjęcie prezentowałem w poprzednim poście, i przywrócić mu dawną świetność. Jak to wyglądało przedstawiam na poniższych zdjęciach. Na niektórych listach z obozu pojawiały się pieczęcie, które mogły wyglądać np. tak jak na zdjęciu 67 a1.



A potem zaczęła się zabawa z orłem, co widać na kolejnych zdjęciach do 67 a5.







Nieco inaczej wyglądała sprawa z elementami faszyzującymi, aantykomunistycznymi i t.zw. "Orłem Dawida" prezentowanym niżej.



Otóż pomimo jednoznacznego pojawiania się tych wątków także w czasie przejmowania władzy w Polsce międzywojennej, nie otrzymałem akceptacji na pełną publikację tych materiałów. W chwili obecnej zastanawiam się więc, czy jest sens kontynuowania prac, w wyniku których mógłbym pokazywać głównie zasłonięte twarze i nazwiska? I to jest także główna przyczyna chwilowego wstrzymania aktywności bloga.


W związku z tym, że z alEllą uznaliśmy, że "Orzeł Szczypiorniak" zasługuje na wyróżnienie nastąpiła kolejna korekta nagłówka. Poniżej poprzedni.




wtorek, 6 sierpnia 2013

Prawda, tylko prawda i ... prawda "Tischnerowska"

Tak jak dzisiaj nie wiemy, kto w 1980 r. naprawdę obalał w Polsce komunizm, kto skakał przez płot, kto był agentem, a kto bohaterem, tak i w tworzącej się w latach 1908-1914 Nowej Polsce na temat Piłsudskiego krążyły różne legendy. Dla jednych był bohaterem walczącym za wolność Polski na wszystkich frontach, i przeciw wszystkim, dla innych złodziejem i zbójem napadającym na wagony z pocztą. Pomiędzy jedną a druga prawdą krył się człowiek (zdjęcie "570 a")



który różnymi drogami i sposobami zmienił Polskę.



Legend na temat powstawania Legionów Polskich jest wiele, podaje się różne okresy, daty, miejsca, okoliczności i założycieli, którzy próbowali już od I Rozbioru Polski odbudować jej wielkość. Jedni więc twierdzą, że Piłsudski z narażeniem życia przedzierał się do Polski, inni, że uciekał przed odpowiedzialnością karną. I jedni i drudzy mają rację, bo fakty są niepodważalne, a ocena tylko kwestią punktu widzenia. Pytanie tylko, czy w tak ważnej sprawie mają prawo zabierać głos ci którzy nie uczestniczyli w tamtych zdarzeniach, ani nawet nie byli świadkami?



Zobaczmy jak to widzieli legioniści i żołnierze Piłsudskiego. Niepodważalną zasługą Marszałka było to, że przewidując chwilę w której dojdzie do rozstrzygnięć siłowych budował struktury organizacyjne przyszłego Państwa Polskiego. Szczególną rolę odegrały różne paramilitarne formacje typu: Związków i Drużyn Strzeleckich. Przypadkowy wybuch I Wojny Światowej zaskoczył jednak wszystkich. Polskie oddziały zbrojne, które nie chciały walczyć pod wodzą zaborców zaczęły się przedzierać przez wrogie sobie wojska w różnych kierunkach, i z różnym powodzeniem.



Losy polskich legionistów były skrajnie różne, od wcielania do niemieckich sił Wehrmachtu, poprzez internowanie w wyniku działań bojowych, aż po spektakularną odmowę złożenia przysięgi zwaną "kryzysem przysięgowym".
W tej ostatniej grupie znalazł się mój stryj. Nie chciałbym tutaj przyspieszać chronologii wydarzeń, jednak dla lepszego zrozumienia warto wiedzieć, że tak jak w czasach II WŚ żołnierz AK, AL, i GL miał przypiętą określoną metkę, tak i Legioniści, byli w jakiś sposób podzieleni w okresie działań wojennych.


Nietrudno więc wywnioskować, że taka sytuacja spowodowała znaczny rozrzut wzorów insygniów i oznak wojskowych. To możemy zobaczyć na stronie:
http://www.google.pl/search?q=orze%C5%82ek+legionowy+obrazy&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=makAUrS5OMKytAbs3oDoDA&ved=0CCoQsAQ&biw=1280&bih=867



Internowani w obozach legioniści Wikipedii jednak nie mieli, ich orzeł więc wyglądał tak, jak na poniższym zdjęciu "567 a".



Internowani legioniści mieli prawo do zatrzymania rzeczy osobistych. Jakie "rzeczy osobiste" zachował mój stryj widać na poniższym zdjęciu "569 a" makatki rozwieszanej obok pryczy więziennej.
   


Na rzecz internowanych z całego świata płynęły różnego rodzaju datki. Na zdjęciu "568 a" plakietki, które były przycinane i z odpowiednią adnotacja przekazywane darczyńcom.



Dodatek do poprzedniego postu
----------------------------------------

W związku z kilkoma e-mailami (jeżeli to możliwe to proszę o pisanie w komentarzach na blogu) wyjaśniam, że żaden z moich stryjów nie znał Piłsudskiego osobiście. Stryj Władysław został wprawdzie po latach przedstawiony Marszałkowi jako współpracownik drukarni, ale wiadomo, wtedy Naczelnik Państwa nie był już ani socjalistą, ani PPS-owcem. Znajomość była przypadkowa, bo Piłsudski chciał wyjść tylnym wyjściem z drukarni, ale pogubił się. 


Ci co znają tamte rejony, chociażby tak jak ja z lat 60 ub. w. wiedzą, że ówczesna Wschodnia to typowa ulica śródmiejska od frontu z domkami tkaczy i kamieniczników (to moja rodzina), natomiast z tyłu połączona przydomowymi ogródkami. Ogródki te miały ogrodzenia (albo i nie) i dla miejscowych stanowiły doskonały labirynt w którym mieli przewagę nad carską policją i żandarmerią. 


Warto też przypomnieć, że unikający spotkania z ówczesną władzą porządkową to głównie opozycjoniści, i bardzo rzadko znani przestępcy. Drobni złodziejaszkowie nie operowali na swoim terenie. Spotkanie w tym miejscu kogoś, kto pospiesznie chciał opuścić teren przeszukiwany przez policję tajną, nie budziło więc żadnych zlych skojarzeń. Stryj wyprowadził więc znajomego na ul. Włokienniczą (prostopadła do Wschodniej) i potem tylko się zastanawiał jacy inteligentni są ci drukarze. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Jak to na wojence ładnie

Stryj Julian do Łodzi przybył ... no właśnie, tej daty nie uda się dokładnie ustalić, bo kilka lat wcześniej w Łodzi zainstalował się jego brat Władysław, który przejściowo zamieszkiwał w Łodzi na ul. Wschodniej ... w bezpośredniej bliskości tajnej drukarni "Robotnika". Poniżej zamieszczam dokument potwierdzający ten fakt sąsiedztwa, zdjęcie dokumentu "557 a". Wybrałem akurat ten dokument, bo będzie on wykorzystany w dalszej części wspomnień.



A więc Juliusz i Władysław spotykali się często, i właściwie trudno ustalić kiedy stryj Julian zaczął się bawić w politykę. Władysław kilka razy spotkał się także z Piłsudskim chociaż wtedy nie miał żadnego pojęcia kto to jest, i z kim rozmawia. Władysław często wyjeżdżał za granicę i stąd był dobrym kontaktem dla właścicieli tajnej drukarni. Z weksli zrealizowanych jakie pozostały w archiwum wynikało, że Władysław prowadził interesy z właścicielem drukarni. Ten jeden weksel, zdjęcie "558 a"



nie został jednak zrealizowany, bo drukarnia wpadła, i obaj panowie usunęli się w cień.  


Stryj Julian zetknął się więc w Łodzi z nietypową sytuacją. Z jednej strony chciał szybko dołączyć do formujących się Legionów Polskich, z drugiej zaś strony ktoś musiał prowadzić dalej interesy ukrywającego się Władysława. Do Legionów stryj dołączył dopiero kilka dni po wybuchu wojny - w czym pomogła mu przynależność do Związku Strzeleckiego utworzonego w 1910 r. we Lwowie. Do batalii wojennych w jakich stryj uczestniczył wrócę jeszcze nie raz, na razie kilka zdjęć i pocztówek z tamtego okresu.



Wyżej, na zdjęciu "561 a" Karol Adwentowicz, przyjaciel stryja Władysława, i znajomy stryja Juliana, aktor Teatru Miejskiego we Lwowie.



"562 a" to kopia obrazu Ryszkiewicza i Janowskiego, cenna z uwagi na autograf i adnotację na odwrocie.



"563 a" Pocztówka obrazuje przeprowadzanie dezynfekcji w batalionach. Tutaj "Czwartacy".



"564 a" Pocztówka. Oficerowie sztabu przed komendą pułku IV. p. p. Legionów Polskich.



"565 a" Pocztówka. Przewóz rannych. Legiony Polskie w Karpatach.



"566 a" Zdjęcie oddziału w którym służył stryj (prawdopodobnie trzeci z prawej).

sobota, 3 sierpnia 2013

Tak się zaczynało ...

W poprzednim poście "Archiwalia - gen niepokorny" zamierzałem ukazać losy mojej rodziny, którą jakieś nieznane fatum pchało do polityki i na pierwsze strony historii Polski, spychając jednocześnie z należnych miejsc w gospodarce i nauce polskiej. Dom rodzinny stryja - nazwijmy go Julian Adam Rawicz z Iksińskich, bo nadal nie ma zgody rodziny na publikację nazwisk i twarzy żyjących osób - był typowym dla ówczesnych czasów dworkiem, wybudowanym jeszcze w czasach Rzeczypospolitej Polskiej. Zdjęcie "524 b" pochodzi z lat 1937-1938, a więc z czasów, gdy po Legionach Polskich, a szczególnie Polsce o jaką walczyli legioniści, pozostało już tylko wspomnienie.



Z tego niewielkiego majątku (chociaż zajmującego ponad 800 ha ziemi) położonego na obrzeżach Lwowa, prawie 30 lat wcześniej, stryj Julian zauroczony tworzeniem się polskich sił zbrojnych (zdjęcie 532 a - pocztówka),



postanowił wyruszyć w świat i "na stos rzucić swój życia los".

http://www.youtube.com/watch?v=EfYR85AAJS8

Co go do tego skłoniło? Jako wysoki funkcjonariusz państwowy w carskiej Rosji, wszechstronnie wykształcony, biegle władający trzema językami, mógł bez przeszkód kontynuować dobrze zapowiadającą się karierę osobistą i zawodową. Jednak już od kilku lat, bo od ok. 1900 r., starszy brat naszego bohatera Juliana Władysław (do czasu uzyskania zgody rodziny wszystkie imiona i nazwiska zostaną zmienione), opuścił Lwów i wyjechał do Łodzi, gdzie jako nauczyciel, a później dyrektor jednej ze szkół podstawowych (zachowało się kilka zdjęć z 1936 r. z których jedno 545 a publikuję poniżej) czynnie zaangażował się w politykę przystępując do PPS. Działalność polityczna Władysława zaskoczyła wszystkich, bo wydawało się, że właśnie dla kariery naukowej, a nie politycznej, wyjechał do Łodzi.



Podejrzenia rodziny skierowały się na fakt, iż Władysław, mieszkający w Lodzi na ul. Wschodniej 32, dość przypadkowo spotkał się, i utrzymywał znajomość z J. Piłsudskim (Tajna drukarnia "Robotnika" działała przy tej samej ulicy pod numerem 19b). Efektem tej znajomości stała się współpraca z tajnym wówczas wydawnictwem. I to od brata Władysława Julian dowiadywał się o poczynaniach J. Piłsudskiego, aktywisty partyjnego PPS, działającego na terenie Warszawy i Łodzi.


Julian Adam Rawicz, na znanym już z poprzedniego posta zdjęciu "506 d" - świadom historycznych zawirowań rodzinnych, o czym będę pisał w wątku "rodzinnym" - przeprowadził najbliższą rodzinę na "z góry upatrzone pozycje", czyli ze Lwowa do Łodzi, zabezpieczył co się dało w swoim majątku na Litwie, i w stosownym momencie, tak gdzieś około 1912 r., opuścił swój majątek. Jak pisałem wcześniej nie była to decyzja łatwa, bo stryj jako wysoki funkcjonariusz carskiej Rosji byłby dość podejrzanym osobnikiem w konspiracyjnym jeszcze, i lewicującym środowisku Piłsudskiego.


Stryj więc zaciągnął się jako zwykły artylerzysta. "Zwykłym" szeregowcem jednak nie mógł być zbyt długo, bo posiadane wykształcenie inżyniera mechanika nabyte na zagranicznych uczelniach, biegła znajomość kilku języków, a przede wszystkim spryt i talent strategiczny wyróżniały go na tyle spośród innych żołnierzy, że "awansował" od razu na pisarza pułku. Jak pisałem wcześniej los jednak płatał mu ciągle figle, i w czasie t.zw. "kryzysu przysięgowego" w grupie kilku tysięcy legionistów został internowany w Szczypiornie. (zdjęcia w poprzednim poście).



W archiwach rodzinnych zachował się dokument (zdjęcie powyżej 536 a) potwierdzający fakt internowania. Charakterystyczne, że tak jak prawie sto lat temu, tak i dzisiaj internowanie ze względów politycznych otwierało karierę do sławy. Wśród wielu pocztówek i listów napływających z obozu do rodziny zachował się także ten rysunek (zdjęcie poniżej 529 a1), wykonany pierw przez osadzonych w Szczypiornie jeńców, a potem, po wielu latach, kopiowany i drukowany wielonakładowo jako pocztówka. Uznałem, że powinien on stanowić motto graficzne dla tego bloga.








piątek, 2 sierpnia 2013

Wstęp

Już jutro, 3 sierpnia, minie 99 rocznica utworzenia, z inicjatywy Józefa Piłsudskiego "Pierwszej Kompanii Kadrowej", która dała początek powstania polskich oddziałów wojskowych zwanych "Legionami Polskimi". Z tej okazji chciałbym zaprezentować obszerne materiały (zdjęcia, listy, pocztówki) jakie pozostały po jednym z legionistów marszałka Piłsudskiego.
Wszystkich zainteresowanych tą tematyką zapraszam.


Chwilowo, do czasu zorganizowania bloga (i zeskanowania materiałów) przedstawiam post, który został opublikowany na innym blogu.



Archiwalia - gen niepokorny


Jedno z najstarszych zdjęć "505" i "505a" - jakie zachowało się w rodzinnych archiwach -  przedstawiające, jak niżej, moją pra pra prababkę Annę Marię (to ta z parasolką)



pochodzi z lat 1882-1886. Jak można się domyślać po sportowym stroju, i z odtwarzanych rodzinnych wspomnień,  jest to zdjęcie z t.zw. "wycieczki do wód". Panie wówczas nosiły nieco krótsze suknie, tak aby w każdej chwili mogły zanurzyć stopy w wodzie. Obowiązkowym przyrządem nadmorskim była także gustowna przeciwsłoneczna parasoleczka jaką moja "pra pra" prezentuje na zdjęciu, oraz nietypowe nakrycia głów.


Zgodnie z życzeniami rodziny miałem "zrobić" z archiwalnych zdjęć, zdjęcia śliczne nadające się na wklejenie do albumu rodzinnego. Korektę zacząłem od wujenki siedzącej na dole zdjęcia. Wkrótce jednak zorientowałem się, że właśnie tego nie należy robić. W ten sposób bowiem gubi się wartość historyczną zdjęcia (psychologia sytuacji i postaci!). Poprzestałem więc na prowizorycznych poprawkach. Mam nadzieję, że wujenka się nie obrazi, że dokleiłem jej symetryczną odwróconą połówkę twarzy, bo to niezwykle piękna kobieta, co może uda mi się przedstawić na późniejszych zdjęciach.


Na twarzy mojej "pra pra" także zauważyłem coś do roboty, ale w tym momencie zastanowiło mnie coś innego. Moja "pra pra" była jakby sztancą według której "odlewano" wszystkie kobiety w tej prostej linii "po kądzieli". Nie zachowały się zdjęcia mojej pra prababki, bo przepadły razem z Nią w czasie zawieruchy wojennej. Ale już na kolejnych zdjęciach zauważyłem niezwykłe podobieństwo kolejnych pokoleń. Myślę, że na wspólnym zdjęciu "497 a" zamieszczonym poniżej można to ocenić dokładniej.



Nad najstarszą wśród znanych mi osobiście potomkiń "pra pra" Anny Marii, moją prababcią Marianną, stoi moja babcia, a obok niej jej siostry, w dolnym rzędzie obok prababci siedzą jej obie wnuczki. Za numerem "497 a" kryje się moja postać, jeszcze w fazie biochemicznej, gdzie rozwój następuje przez podział komórek. Podobieństwo fizyczne nie było zresztą jedyną cechą wspólną kobiet z linii "pra pra" Anny Marii, która w sytuacjach krytycznych (a tych miewała sporo) mawiała, że: "serce to nie dupa i okiełznać się nie da". I z reguły potem szła za głosem serca, co stawało się przyczyną wielu rozległych dramatów.


Nieco mniej wiekowym okazało się zdjęcie mojego stryja "506 a", i jego kopia "506 h".



Jak widać tutaj też nie opłacało się "poprawiać" zdjęcia, gdyż wtedy gubiły się szczegóły. Nie było natomiast psychologii sytuacji, bo zdjęcie było wystudiowanym i pozowanym aktem. Mimo tego jednak obszerna bibliografia stryja wskazywała na jego niezwykle ciekawą sylwetkę. Stryj był klasycznym przykładem na to, że nie da się długo stać w rozkroku. Całe życie stronił od polityki, i to właśnie polityka stała się jego przekleństwem. Stryj był także człowiekiem wykształconym i niezwykle praktycznym, nie wierzył więc w jakiekolwiek ruchy wyzwoleńcze w Polsce. Gdy jednak po nieudanym powstaniu z 1863 r. jego rodzina została wywłaszczona, stryj dla odzyskania rodowych majątków, przyjął rządową funkcję w rządzie cara.


W 1904 r. stryj był już wysokim funkcjonariuszem w carskiej Rosji, sprawując coś w rodzaju honorowego konsula nieistniejącej Rzeczypospolitej. To przeszkodziło mu w późniejszym formalnym przystąpieniu do tworzących się Legionów Piłsudskiego. Stryj jednak nie rezygnował, pragnąc "odkupić" okres niewiary w Polskę, zaciągnął się do legionów ukrywając swoje pochodzenie i "karierę" zawodową. Z dumą więc założył mundur zwykłego legionisty w stopniu artylerzysty, to zdjęcie "490 a"



Stryj miał jednak pecha, podczas wojny "polsko/bolszewickiej" wsławił się niezwykłymi umiejętnościami strategicznymi i bohaterstwem, czego dowodem było zdjęcie wykonane prawie na polu bitwy "507 a", jednak już w pierwszej akcji bojowej, z tysiącami innych legionistów dostał się do niewoli rosyjskiej zdjęcie "507 2a". Uśmiech, ten sam zresztą, nie schodził mu jednak z twarzy. Po zwycięskiej Bitwie Warszawskiej stryja przedstawiono do awansu i wysokiego odznaczenia, i wówczas na jaw wyszło jego prawdziwe pochodzenie.



Stryja - na czas prowadzonego dochodzenia - umieszczono w areszcie domowym, jednak bardzo szybko okazało się, że nie tylko nie był agentem, ale na terenie swoich posiadłości na Litwie prowadził działalność opozycyjną. Awans wycofano i stryj od razu został mianowany na stopień rotmistrza, i przeniesiony do Warszawy. Stryj, studiujący wcześniej na prestiżowych zachodnich uczelniach, był dość łakomym kąskiem dla ówczesnej kamaryli, sam miał jednak inne plany.


W nowej odrodzonej Polsce już po kilku miesiącach pobytu na rządowym wikcie stryj przeniósł się z Warszawy do Łodzi i tu wybudował małą fabryczkę produkującą zmechanizowany sprzęt dla rolnictwa. Jednocześnie zakupił niewielki majątek pod Łodzią i od tego momentu zaczęło się. Stryj był cenionym inżynierem konstruktorem, jednak w majątku lubił konstruować ... muzykę organową. Niestety obowiązki wzywały, więc także wzywał swojego kierowcę, i pojazdem jak niżej na zdjęciu "496 c1".



objeżdżał swoje podmiejskie posiadłości. Pojazd był uniwersalny, bo dojeżdżał tam, gdzie nie mógł samochód. Samochodem stryj jeździł natomiast na obiady do ... Warszawy, bo tak wypadało, i taki kaprys miała jego żona. I być może to jest najdziwniejsze, że już w latach 30' ub.w. odległość z Łodzi do Warszawy pokonywał Fordem w czasie niewiele dłuższym niż 2 godziny. Było to możliwe tylko dlatego, że wtedy jeszcze nikt nie wiedział co to jest "korek drogowy". Co jednak ma wspólnego "niepokorny gen" ze "staniem w rozkroku?




No cóż, przypadek stryja jest klasycznym potwierdzeniem tego, że także w linii męskiej, czyli po mieczu, niepokorny gen, był przenoszony z pokolenia na pokolenie. Właściwie wszyscy mężczyźni chcąc nie chcąc znajdowali się w podobnej sytuacji, nie mogąc znaleźć swojego miejsca w otoczeniu. Ale o tym, czyli o sensacyjnych perypetiach mojego pradziadka, może już przy innej okazji ...